Pomału trwają przygotowywania do rozpoczęcia budowy nowego modelu więc, zbieram odpowiednie informacje i materiały na temat technik budowy żaglowców. Jednym z trudniejszych dla mnie tematów było prawidłowe pokrycie a zatem wykonanie drewnianych gwoździ. Chciałem pokazać jak robię to w praktyce.


Pomału trwają przygotowywania do rozpoczęcia budowy nowego modelu więc, zbieram odpowiednie informacje i materiały na temat technik budowy żaglowców. Jednym z trudniejszych dla mnie tematów było prawidłowe pokrycie a zatem wykonanie drewnianych gwoździ. Chciałem pokazać jak robię to w praktyce.

Tomek Aleksiński na PWM pisał o przeciąganiu drewna przez specjalną płytkę z nawierconymi otworami. Poprosiłem jednego ze znajomych o wykonanie takiej płytki jednocześnie wyjaśniając o co chodzi. Płytka ma otwory od 0,4 do 1 mm.

  

Po otrzymaniu płytki zwróciłem się do Tomka czy o taka płytkę chodziło ? I otrzymałem następującą odpowiedź :

"Tak, dokładnie taka.Jedna jej strona powinna mieć ostre krawędzie otworów."

Dalej Tomek bardzo szczegółowo opisuje technikę wykonania moich gwoździ :

"Teraz pojedz do supermarketu i kup sobie wiązkę bambusowych patyczków do szaszłyków. Weź jeden z nich i ostrożnie rozłup go ostrym nożem wzdłuż na trzy, cztery części (jeśli Ci Się uda) tak, aby w tak otrzymanym cienkim patyczku włókna biegły wzdłużnie a grubość tego patyczka powinna być tylko nieco większa od największego otworu w Twej płytce. Patyczek ow nie musi być okrągłym po tym rozcięciu. Zaostrz jego jeden koniec, żeby wyglądał jak ostro zatemperowany ołówek. Ostra jego końcówka powinna teraz wejść w największy z otworów w płytce i nieco wystawać (parę milimetrów) z drugiej jej strony. Płytkę zamocuj w imadle w pozycji poziomej, aby rząd otworów wystawał nieco ponad szczeki imadła, a powierzchnia płytki z ostrymi krawędziami otworów, powinna być po przeciwnej stronie od Ciebie.

Włóż jeden z cienkich patyków (z rozłupania patyczka do szaszłyków) zaostrzonym końcem w największy otwór w płytce, od strony tylnej (patrząc od Ciebie), tj. tej która ma ostre krawędzie. Wystający jego koniec z przeciwnej strony płytki (od strony Ciebie, siedzącego naprzeciw płytki) uchwyć ząbkowanymi szczekami szczypców (kombinerek) i jednym ruchem, silnie pociągnij ku sobie. Patyczek powinien przejść przez cala swoja długość przez ten otwór, jednocześnie uzyskując okrągły profil, bo ostre krawędzie otworu zestrugają naddatek drewna z patyczka. Często jednak się zdarza, ze podczas przeciągania, patyczek się zrywa. To nie szkodzi, bo do kocowej długości uzyskanego treenaila wystarczy jego minimalna długość juz około 2 cm. Operację powtarzaj w kolejnych, coraz cieńszych otworach, aż do uzyskania grubości patyczka odpowiadającej średnicy Twoich treenaili (w skali w jakiej budujesz swój model). Pamiętaj, ze w naturalnej wielkości treenaile na okrętach miały średnicę od ok. 4 do 7 cm, wiec dla swego modelu musisz sobie wyliczyć ich grubość."

Teraz mogłem zabrać się do treningu w wykonaniu moich „ gwoździ” początkowo sprawa nie była prosta jakby się wydawało trzeba po prostu nabrać praktyki. Po kilkudziesięciu próbach udało mi się przeciągnąć listewkę o gr. 0,5 mm i długości 12 cm.

 

Tomek w pewnym fragmencie napisał tak:

"Nie wiem, czy uda Ci się kiedykolwiek zestrugać swój treenail do najmniejszego otworu w Twej płytce (0,4 mm), no ale jego minimalna średnica będzie zależeć od Twej wprawy i delikatności. "

I muszę mu przyznać rację , przeciągnąć treenail na grubość 0,4 mm będzie piekielnie trudno , ale próbować będę. Oto parę fotek obrazujące pracę z płytką

     

Płytka jest wykonana ze stali HSS i ma następujące wymiary 3x8x38 mm. Z tego co wiem w pierwszym etapie to materiał na płytkę był odpuszczany, wiercony, hartowany i dopiero na końcu szlifowany. Ta prezentowana płytka była poddawana dwukrotnie obróbce termicznej i w końcowej fazie ostrzona na szlifierce magnesowej . Umieszczanie tych gwoździ jest bardzo proste . Nawierca się otwory wiertłem troszkę grubszym niż drewniany gwóźdź i następnie lekko moczy w rozrzedzonym kleju i umieszcza w wywierconym wcześniej otworze . Po wyschnięciu kleju obcina się gwóźdź i szlifuje do równości z powierzchnią.

To dalsze uwagi Tomka Aleksińskiego

"W pełnowymiarowych jednostkach, treenails (a potem gwoździe żelazne) pełniły rolę spójnika miedzy wręgami a poszyciem, prawda! Rzecz jasna bowiem, ze nikt wówczas nie przyklejał żadnym klejem desek poszycia do wręg.

Notabene, takie przymocowanie poszycia za pomocą tych drewnianych treenails (albo trunnels) było zdumiewająco mocne. Zdarzało się, że cały kadłub starego i zmurszałego do szpiku kości żaglowca, był w stanie kompletnego rozkładu, za wyjątkiem kikutów desek poszycia burtowego i całkiem zdrowo wyglądających w nich treenails.

Taki kolek, wbity w nawiercony otwór, pod wpływem wody i wilgoci, nasiąkał i pęczniał, wypełniając szczelnie otwór. Gdyby potem ktoś próbował siłą wyrwać taka deskę przymocowaną do kadłuba za pomocą treenaili, musiałby się zdrowo napocić i najprawdopodobniej nie udałoby się mu tego uczynić. Często tez wbijano w środek takiego treenaila dodatkowy drewniany klinik w nacięty na jego końcu rowek, aby jeszcze ciaśniej zacisnąć go w nawierconym w desce poszycia i wrędze otworze, na kształt mocowania trzonka na młotku czy siekierze.

Jeśli natomiast chodzi o modele, to są chyba bardzo nieliczne dziś na świecie eksponaty muzealne (jeśli w ogóle), gdzie dany model nie jest klejony, a raczej poszywany tylko za pomocą treenaili.

Listewki poszycia jednak najpierw rutynowo się przykleją do szkieletu kadłuba, a potem (jeśli taka wola modelarza), montuje w nim treenaile w nawierconych otworach, na klej. Nie pełnią tu one głównej roli mocującej poszycie, a raczej są dla efektu optycznego. Niektórzy modelarze maja tendencje do przesadzania z tym efektem, stąd ich modele wyglądają, jakby chorowały na ospę - są nierealnie nakrapiane zbyt ciemnymi treenailami. Dlatego, najlepiej jest użyć do fabrykacji tych treenaili tego samego gatunku drewna, jaki był użyty na listewki poszycia. Będą owe treenaile i tak lekko ciemniejsze od odcienia poszycia, bo przebieg w nich włókien będzie poprzeczny, po wklejeniu ich w burty, raczej niż podłużny - jak w listewkach poszycia. Ta różnica będzie jak najbardziej wystarczająca.

Idealny odcień koloru treenaili powinien być taki, że z odległości ok. 0,5 do 1 metra nie powinny one już być widoczne na modelu dla gołego oka.

Proszę sobie spojrzeć na różne zdjęcia na internecie, np. znanej australijskiej repliki barku "Endeavour", a zobaczycie ze tam te treenaile są prawie niewidoczne, z wyjątkiem bardzo bliskich odległości fotografowania.

Do fabrykacji miniaturowych treenaili dla modelu, są w zasadzie dwie metody - jedna to przeciąganie cienkich listewek uzyskanych z patyczków bambusowych na szaszłyki z supermarketow, przez serie otworów nawierconych w twardej, hartowanej płytce stalowej, tzw. HSS (high speed steel) - jak zaprezentował nam Mirek, a druga, to wycinanie tych treenaili za pomocą specjalnego nożyka, nasadzanego na diaksę Dremela (dostępnego z amerykańskiej firmy Royal Products, przez internet). W tej drugiej metodzie nie polecam używania bambusa (bo długie jego włókna szybko zapchają nożyk), a raczej inne gatunki twardego drewna, np. gatunki owocowe, bukszpan, klon, jesion, a nawet brzoza.

Natomiast przy użyciu płytki stalowej, najlepszym jest bambus, bo jego długie i mocne włókna zapobiegają łatwemu zrywaniu sie pałeczek podczas ich przeciągania przez otwory.

Niektórzy modelarze używają do treenaili ostro zatemperowanych wykałaczek z brzozy. Tak zrobił bez wstydu m.in. mój japoński znajomy, niejaki Katsuji Tsuchiya z Tokio, podczas budowy swego znakomitego skądinąd modelu francuskiego liniowca "Le Fleuron".

Efekt końcowy był zdumiewająco doskonały!

Zapomniałem wspomnieć, ze w przypadku zupełnie małych (cieniutkich) treenaili, których nie daje się już w żaden sposób uzyskać przez przeciąganie bambusa przez stalowa płytę (zbyt cieniutkie treenaile, które się zrywają), można w łatwy sposób uzyskać ich imitacje, która jednak dla oka wygląda najzupełniej "prawdziwie".

Otóż, do tego trzeba mieć odpowiedniej 'cienkości' igłę medyczną - taka do zastrzyków.

Wystarczy teraz obciąć jej koniec na płasko (prostopadle do igły) np. za pomocą tarczy tnącej nasadzanej na Dremela i na tej samej tarczy tnącej superdelikatnie zaostrzyć brzegi tego cięcia, ostrożnie w palcach obracając igłę a jednocześnie przytykając ja do wirującej tarczy.

Tak przygotowana igłą, wyciskamy w poszyciu maleńkie kółeczka, jednocześnie igłę w palcach obracając o ćwierć obrotu. Powstaną w listewkach poszycia maleńkie kółeczka, które po powleczeniu kadłuba jedna lub dwiema warstwami oleju duńskiego (lub Tung) [nadmiar jego trzeba zetrzeć szmatka], zostaną bardziej wydobyte, bo olej wejdzie w te krążki i pozostaną one nieco ciemniejsze od reszty kolorytu poszycia.

Treenaile na poszyciu burt miały (a przynajmniej powinny mieć) przebieg słojów w tym samym kierunku, co deski poszycia, a ponieważ były one z tego samego gatunku, co poszycie (przeważnie dąb), były przeto prawie niewidoczne dla oka.

Tą samą technikę można zastosować przy budowie odeskowania pokładów. Tam też stosowano treenaile, a później gwoździe żelazne wbijane głębiej niż powierzchnia deski (w nawiercony uprzednio otwór nieco większy od łba gwoździa i na głębokość ok. połowy grubości deski), i dla przykrycia tego żelaznego łba od gwoździa (zapobieganie jego korozji) wbijano w deskę - drewnianą, okrągłą zaślepkę (ang. bung) - również z tego samego gatunku drewna co deski pokładowe i o przebiegu słojów w zaślepce w tym samym kierunku jak w deskach pokładowych.

Trzeba bowiem pamiętać, że pokłady były często narażone na wilgoć - z przelewających się fal morskich, a także codziennie je myto i szorowano - stąd miały one charakterystyczny szaro/srebrzysty odcień - od wody i słońca."

A oto efekty, jakie można uzyskać ta technologią:

   

Teraz pozdrawiam,

Mierk Rybus.