Long John Silver - 1 - Lady Vivian Hastings

_____________________
Scenariusz: Xavier Dorison
Rysunek: Mathieu Lauffray
Okładka: Mathieu Lauffray
Wydawnictwo: Taurus Media



Komiks ten nawiązuje do twórczości Roberta Louisa Stevensona, a szczególnie do postaci Johna Silvera znanego z powieści Wyspa skarbów. Spektakularny tandem - Xavier Matthieu i Lauffray Dorison - kontynuuje pirackie przygody, składając przy tym hołd dla literatury przygodowej i pirackim opowieściom.

Konrad Dębowski napisał:

Na komiks „Long John Silver” Xaviera Dorisona i Mathieu Lauffeaya trafiłem w trakcie poszukiwania komiksów o piratach, po tym jak kolejna część karaibskich przygód Johnny’ego Deppa odświeżyła moje zainteresowanie tym, od zawsze mnie pasjonującym, tematem. Niestety, było to gorzkie spotkanie, bo nie znam francuskiego, a tylko w takim języku był on wówczas dostępny. Jakiś czas później ukazał się po angielsku za sprawą oficyny Cinebook, ale dziwnym trafem zawsze spadał z listy zakupów. Okazuje się, że bardzo dobrze się stało, bo we wrześniu 2011 r. wydawnictwo Taurus zapowiedziało jego publikację. Mamy teraz grudzień i pierwszy tom komiksu z podtytułem „Lady Vivian Hastings” można od kilku tygodni nabyć w sklepach specjalistycznych i księgarniach.



Tytułowa lady Hastings na trzy lata przed rozpoczęciem akcji komiksu została pozostawiona przez swojego męża w rodowym zamku. Lord Hastings wyruszył bowiem do Nowego Świata w poszukiwaniu legendarnych Złotych Miast, które rzekomo kryją się gdzieś w amerykańskiej dżungli. Nie fatygował się on zbytnio, by informować o swoich losach żonę, która była pogodzona nawet z jego śmiercią. Tym bardziej zaskakująca okazuje się wiadomość zza oceanu, która nagle zmąciła nudne życie lady, urozmaicone jedynie sporadycznymi wizytami kochanków. Okazuje się, że jej mąż nie tylko ma się dobrze, ale odnalazł mityczne miasto Guyanacapac (najprawdopodobniej kryjące niezmierzone skarby). Niestety, informacja nie jest zbyt korzystna dla lady Vivian, bo lord Hastings uczynił swojego szwagra powiernikiem swego majątku, który nakazał sprzedać, by sfinansować dalszą część wyprawy, a lady polecił umieścić w klasztorze. Życie klasztorne niezbyt uśmiechało się tej damie lekkich obyczajów, więc na złość wszystkim postanawia dołączyć do męża i przejąć znalezioną fortunę. Ma jej w tym pomóc typ spod ciemnej gwiazdy, kucharz i korsarz – Long John Silver oraz jego kamraci, których zjednuje sobie, nęcąc pokaźnym udziałem w łupach.



Pierwszy tom to głównie ekspozycja, charakteryzacja i wprowadzenie w intrygę. Pozostaje więc żałować, że na kulminacyjne momenty historii przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Oczywiście nie należy odczytywać pierwszego zdania tego akapitu jako narzekania. Wręcz przeciwnie – wszystko, co można przeczytać w „Lady Vivian Hastings” tylko zaostrza apetyt przed kolejnym tomem („Neptun”), który Taurus zapowiedział na czerwiec 2012.



Zapewne sporej grupce czytelników tytuł komiksu od razu przypomniał powieść Roberta Louisa Stevensona pt. „Wyspa skarbów”, której jednym z głównych bohaterów jest właśnie John Silver. Podobieństw i nawiązań do książki jest więcej. Lady Hastings werbuje załogę przy pomocy doktora Liveseya (podobnie jak Jim Hawkins). Długi John prowadzi podupadłą oberżę „Luneta” („Spy Glass”). Odniesień jest pewnie więcej, ale tylko tyle udało mi się dostrzec bez przypominania sobie „oryginału”. Cudzysłów znajduje się tutaj nie bez powodu. Nie należy bowiem traktować „Long Johna Silvera” jako adaptacji. Nie jest też raczej prequelem ani sequelem „Wyspy skarbów”. Jedynie luźno do niej nawiązuje. Przy tym zupełnie nie jest wymagana znajomość źródła inspiracji. Odświeżałem sobie fragmenty na potrzeby tego tekstu, ale czytając komiks bez nich, prawie nic się nie traci. Autorzy wspominają, że jest to hołd dla tego klasyka literatury przygodowej, ale wydaje mi się, że równie dobrze mógłby się obejść bez wspomnianych nawiązań i opowiadać o dowolnym innym osiemnastowiecznym marynarzu-kuternodze


„Wyspa skarbów” jest przede wszystkim opowieścią o dojrzewaniu. Młody Jim Hawkins wyrusza w poszukiwaniu skarbów, przeżywa wiele fantastycznych przygód i wraca do Anglii jako dorosły, zaprawiony w bojach mężczyzna. Tutaj ten temat zastępuje obecnie modniejszy – emancypacji. Niestety, lady Hastings akurat wydaje mi się być ucieleśnieniem wszystkich cech, które wynikają z opacznego zrozumienia feministycznych postulatów. Jest zła, zepsuta, manipulacyjna i egoistyczna. Próbuje się to usprawiedliwiać podłym charakterem jej męża i ocieplić jej postać na inne sposoby, ale na mnie wywarła raczej negatywne wrażenie. John Silver również powoduje ambiwalentne odczucia. Raczej daleko mu do popularnego, bardziej romantycznego wizerunku pirata, a bliżej do realistycznego – krętacza, złodzieja i mordercy, ale z drugiej strony, podąża zgodnie ze swoim kodeksem moralnym. Ta dwoistość powoduje, że są oni znacznie ciekawszymi postaciami. Choćby dlatego, że nigdy nie wiadomo, która z cech charakteru weźmie górę w danej sytuacji. Sądzę, że pasjonujące będzie obserwować, jak bohaterowie spiskują przeciwko sobie, a wydaje mi się, że, jak to w takich opowieściach bywa, każdy, prędzej czy później, będzie próbował wykiwać resztę. Oprócz wspomnianej dwójki na pokład „Neptuna” okrętuje się też dawny towarzysz Silvera, który raczej nie darzy go sympatią, służka lady Vivian (może odegrać nieodgadnioną rolę), której nie w smak jest wyruszać na drugi koniec świata i która coraz ciężej znosi humory swojej pani, szwagier lorda Hastingsa (kierujący wyprawą i utrzymujący się z marnego marynarskiego żołdu) czy wreszcie sam Byron Hastings, który jedynie na krótko pojawił się na planszach komiksu.



Wypadałoby zaznaczyć, że komiks jest bardzo atrakcyjny wizualnie. Jest narysowany w realistyczny sposób, charakterystyczny dla francuskich komiksów środka, ale daleko mu od uproszczeń. Wręcz przeciwnie, tła są dopracowane i szczegółowe. Sprzęty, stroje itp. właściwe przedstawionej epoce. Rysy postaci zróżnicowane na tyle, że nawet oficerowie „Neptuna” i dr Livesey, noszący niemalże identyczne peruki, są rozpoznawalni. Bardzo podobają mi się też sceny dziejące się w półmroku (a jest ich sporo), gdzie Mathieu Lauffeay zręcznie operuje światłocieniem. Zresztą, nawet zanim ten komiks pojawił się w zrozumiałym dla mnie języku, chciałem go kupić tylko po to, by móc sobie pooglądać prześliczne grafiki.

Oczywiście nawet najpiękniejsze plansze źle wyglądają, jeśli wydawca zepsuje wydanie. Nie należy się jednak obawiać, bo Taurus Media stanął na wysokości zadania. Wykonano solidną pracę przy przygotowaniu polskiego wydania, które nie odstaje kształtem i jakością od francuskiego. Tłumaczenie brzmi naturalnie i nie doszukałem się błędów gramatycznych czy literówek. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to podwójna numeracja większości stron. Obok numeracji właściwej polskiemu wydaniu (na dole, wyśrodkowane) zachowano bowiem oryginalną, w prawym dolnym rogu stron. Jest to jednak drobny detal, który zupełnie nie wpływa na odbiór tego świetnego komiksu, który powinien szczególnie przypaść do gustu wszystkim spragnionym opowieści przygodowych, fascynatom czasów kolonializmu i frankofońskiego mainstreamu, którzy to na pewno mogą czuć niedosyt ciekawiących ich komiksów na naszym rynku.

Recenzja pochodzi ze strony KZ MAGAZYN MIŁOŚNIKÓW KOMIKSÓW
http://kzet.pl/2012/01/lo...n-hastings.html

Info i zdjęcia GILDIA.PL>>KOMIKS
http://www.komiks.gildia....ong-john-silver

_________________________________________
W kwietniu 2012 ukazała się część druga:

Long John Silver - 2 - Neptun

W listopadzie 2012 część trzecia

Long John Silver - 3 -
Szmaragdowy labirynt

_________________

Long John Silver - 2 - Neptun

______________________
Scenariusz: Xavier Dorison, Mathieu Lauffray
Rysunek: Mathieu Lauffray
Wydawnictwo: Taurus Media



Wydanie: I
Data wydania: kwiecień 2012
Wydawca oryginału: Dargaud
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Druk: kolorowy
Oprawa: miękka
Format: 21×29 cm
Stron: 56
Cena okładkowa: 37 zł

Konrad Dębowski napisał:

Od kilku miesięcy za sprawą wydawnictwa Taurus trwa francuska ofensywa na rynku komiksu w Polsce. W jej ramach niedawno ukazał się drugi z czterech tomów pirackiego komiksu pod tytułem Long John Silver, który luźno nawiązuje do Wyspy skarbów Roberta Louisa Stevensona. Pierwszy odcinek został poświęcony głównie ekspozycji postaci oraz przedstawiał przygotowania do wyprawy przez Ocean Atlantycki. Jej celem jest mityczne miasto Guyanapac, które odnalazł lord Hastings. Posyłając do Europy po posiłki i wsparcie, nie przewidział zapewne, że na „Neptunie” oprócz jego brata, oficera marynarki, znajdzie się dość nieoczekiwana mieszanina ludzi.



Konflikty na statku

Mianowicie: jego żądna bogactwa żona wraz ze swoją zdradliwą służącą oraz dr Livesey, który zdecydował się jej towarzyszyć, by ją chronić, głównie przez Johnem Silverem i jego kamratami, z którymi zawarła układ. Sam Silver musi się pilnować. bo nie dość, że malaria nie daje mu spokoju. to jeszcze na statku znalazł się jego dawny kamrat – ambitny, młody Jack O’Kief – wraz z Francuzem Parisem, który jest zdecydowanie nieprzychylny staremu piratowi.



Każdy sobie rzepkę skrobie

Jak można się domyślić, taka wybuchowa mieszanka nie sprzyja spokojnej żegludze. Od początku każda z frakcji próbuję zyskać przewagę nad resztą, zachowując pozory poprawnych stosunków. John Silver stara się zaprzyjaźnić z resztą załogi. Pokojówka Elsie stara się znaleźć dowód na to, że jej pani weszła w konszachty z piratami. Kapitan wraz z wiernymi mu ludźmi zacieśnia gardę, domyślając się podstępu. Tylko czekać, aż komuś powinie się noga i bohaterowie rzucą się sobie wzajemnie do gardeł. Myślę, że nie popsuję nikomu lektury, pisząc, że cała sytuacja rozwiązuje się jeszcze w tym tomie. Początkowo niezbyt mi się podobało to, jak autorzy w błyskawicznym tempie rozwiązywali poszczególne konflikty. Chociaż myślę, że przeciętny czytelnik, który nie jest tak bardzo przyzwyczajony do niekończących się perypetii bohaterów mangowych i superbohaterów, nie powinien mieć im tego za złe. W końcu serię zaplanowano na cztery tomy, więc nie można za bardzo rozwlekać wątków.



Piraci jako złoczyńcy

Podobało mi się bardziej realistyczne podejście do piratów. Tutaj nie mamy ich romantycznej wizji znanej choćby z Piratów z Karaibów czy Karmazynowego pirata, gdzie są raczej niegroźnymi wesołkami. W pierwszym tomie John Silver mógł się jawić jako człowiek poczciwy, odrobinę zmęczony życiem. Może i były przestępca, ale uciekający się do zbrodni jedynie przeciwko jeszcze gorszym niż on. Swym zachowaniem uśpił odrobinę czujność czytelników. W Neptunie ściąga maskę i okazuje się być prawdziwie złowrogim złoczyńcą opętanym żądzą złota. Sprawia, że nawet pomimo tego, że to jego opowieść, trochę ciężej mu kibicować.

Drugi tom stoi na podobnym poziomie co pierwszy. Z jednej strony daleko mu do niektórych komiksów frankofońskich wydawanych choćby w kolekcjach Egmontu. Z drugiej – nie wydaje mi się, żeby aspirował do miana mistrzowskiego. To tylko i aż solidne czytadło. „Tylko”, bo zawsze dobrze się dzieje, gdy przygodowa opowieść staje się czymś więcej. „Aż”, bo można było ten komiks zrobić dużo gorzej. Mnie się podoba i bardzo chętnie zapoznam się z przygodami piratów w Szmaragdowym labiryncie, który ukaże się w październiku.

Konrad Dębowski
________________________
Recenzja pochodzi ze strony KZ MAGAZYN MIŁOŚNIKÓW KOMIKSÓW
https://kzet.pl/2012/06/long-john-silver-02-neptun/

Info i zdjęcia GILDIA.PL>>KOMIKS
http://www.komiks.gildia....ong-john-silver
_________________


Long John Silver - 3 - Szmaragdowy labirynt

_______________________
Scenariusz: Xavier Dorison, Mathieu Lauffray
Rysunek: Mathieu Lauffray
Wydawnictwo: Taurus Media
 

 
Tytuł oryginalny: Long John Silver: Le Labyrinthe d'Émeraude
Wydawca oryginalny: Dargaud
Rok wydania oryginału: 2010
Liczba stron: 56
Format: 215 x 290 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 37 zł

Dzielnej załodze jednak znacznie trudniej, niż przebyć rzeczny labirynt, którym podąża Neptun, będzie znaleźć wyjście z pokrętnego splotu knowań, partykularnych interesów i tajemnic, jakie wnosi ze sobą każdy uczestnik tej wyprawy. Trzeci tom Long Johna Silvera jest takim "zagłębianiem się" na dwóch poziomach. Im bardziej wyprawa posuwa się w górę rzeki i w głąb lądu, tym głębiej także bohaterowie brną w odmęty ludzkiego umysłu i jego pragnień.

Serii Dorisona i Laufray’a nie brakuje niczego: jest tajemnica, mit i legenda, są konflikty, niedopowiedzenia, zaskakujące zwroty akcji oraz dobrze napisane postaci (udział w wydarzeniach został bardzo ciekawie rozłożony na cztery z nich). Jest też opowieść o wielkim skarbie, która rozpala wyobraźnię. Nie tylko piraci są źli, gdyż zdaje się, że wyższymi pobudkami nie kieruje się żadna z osób uwikłana w poszukiwania Guayanacapac.

Jak mówi przysłowie, nie wszystko złoto, co się świeci, lecz akurat ten komiks wart jest pokaźnego kuferka drogocennego kruszcu.

RECENZJA

https://www.komiks.gildia...lver/3/recenzja


Zachary Zepsuty napisał:

Trzeci album z cyklu Long John Silver, czerpiącego pełnymi garściami z klasycznej książki o przebiegłych piratach, czyli Wyspy skarbów R. L. Stevensona to preludium gorączki złota, mającej nastąpić wraz z odnalezieniem legendarnego skarbu amazońskiego miasta Guayanacapac. Czy milczący dzikus, Indianin Moxtechica, bezpiecznie przetransportuje statek przez labiryntową, pełną śmiertelnych niebezpieczeństw, rzekę? Jakie sekrety odkryje przed podróżnikami surowa kraina? Zapraszam na zalegający stosami świeżych trupów pokład Neptuna i wędrówkę po zakazanych landach.

Szmaragdowy Labirynt to studium zepsucia, chciwości i bestialstwa, w którym (z niekłamaną radością) przyglądamy się przebiegłym zabiegom tytułowego Johna Silvera. Na drugim planie niepodzielnie króluje piękna lady Vivian Hastings, która odsłania przed nami swe skrywane umiejętności (kto by przypuszczał, że drzemią w niej takie pokłady agresji i siły?). Ich słowne utarczki dostarczają nam masę emocji, podobnież jak mroczne knowania bezlitosnych buntowników.

Surowe rysunki oraz marsowe miny większości załogantów, odzwierciedlają paskudny charakter tychże niewzruszonych poszukiwaczy. Efektownie prezentują się przede wszystkim okładki poszczególnych tomów - każda kolejna jest jeszcze bardziej intensywna, bogatsza w dopieszczone detale, niż jej poprzedniczka; widok wraku ogromnego galeonu Nemrod, zapiera dech w piersiach. Z całą pewnością Mathieu Lauffray jest jednym z najlepszych współczesnych, francuskich rysowników komiksowych (polecam stronę z jego zdumiewającymi grafikami).



Wydawałoby się, iż Szmaragdowy Labirynt to album mający na celu wstrzymanie intensywnej akcji z poprzedniej części i dający chwilę wytchnienia, pozwalającą lepiej przygotować czytelników na (zapewne) krwisty finał. W rzeczywistości recenzowany zeszyt to istny dreszczowiec, sprawna opowieść potęgująca ogólne napięcie i konflikty pojawiające się w dwóch pierwszych tomach błyskotliwej serii przygodowej. Jedno jest pewne - zamknięcie Long John Silvera nas nie zawiedzie, a śmierć dosięgnie kolejnych członków, mocno już przetrzebionej, załogi Neptuna.



Oby tylko dziesiątki zgonów biednych nieszczęśników były warte swej ceny, a skarb nie okazał się zwykłym mitem, pułapką zastawioną na pazernych rzezimieszków. Choć po Xavierze Dorisonie można się wszystkiego spodziewać. Co na pewno warto uznać za kolejny plus jego awanturniczej serii.
_________________
_________________

Long John Silver - 4 - Guyanacapac

_______________________
Scenariusz: Xavier Dorison, Mathieu Lauffray
Rysunek: Mathieu Lauffray
Wydawnictwo: Taurus Media
 
 
Wydawca oryginalny: Dargaud
Rok wydania oryginału: 2013
Liczba stron: 56
Format: 215x290 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 37 zł



RECENZJE:
https://www.komiks.gildia...lver/4/recenzja

Zachary Zepsuty napisał:

W powieści przygodowej Wyspa skarbów R. L. Stevensona, waleczny pirat Long John Silver wznosi toast następującymi słowami: Hej, w ręce wasze, żagle natężcie! Niechaj nam sprzyja zdobycz i szczęście! Jakże załoga Neptuna potrzebuje wspomnianego szczęścia, w starciu z pierwotnymi siłami zapomnianego miasta Guyanacapac. Oto wkraczamy w decydującą fazę niebezpiecznej misji rozgrywającej się na łamach awanturniczej serii Xaviera Dorisona oraz Mathieu Lauffraya. Zapowiada się krwawa uczta w wybornym wydaniu.

Tytułowy Long John w asyście swych odważnych kamratów - ślicznej lady Vivian Hastings, praworządnego porucznika Dantziga oraz urodzonego racjonalisty, doktora Liveseya - z ogromnymi problemami dociera do ukrytego w dziczy miasta. Żeby tego było mało, większość załogantów przemieniła się w otępiałe zombie, lady trafiła w szpony szalonego wroga, a obiecany skarb okazał się jedynie złudnym wabikiem. Poddanie się i ucieczka nie wchodzą w rachubę. Silver postara się ocalić Vivian, przywrócić do zdrowia swych kamratów, a przede wszystkim udowodnić doktorowi, że złoto dzikusów z Amazonii ciągle jest ukryte w ich zniszczonym mieście. Kieruje nim bowiem żądza krwi, władzy i majestatu, które są silniejsze od bezpieczeństwa, czy nawet dalszego życia. Czy antybohater Wyspy skarbów zyska spokój, o który od tak dawna zabiega?

Czwarty, a zarazem ostatni album z cyklu to swobodna wariacja Jądra ciemności Josepha Conrada. Oto światły kapitan statku, który wyruszył w daleką żeglugę w celu zdobycia złota dzikich ludzi, odnajduje oświecenie oraz pradawne bóstwo. Szaleństwo i fantasmagoryczne wizje otępiają jego umysł i czynią go bezdusznym kapłanem, składającym ofiary z nieszczęśników. Niespodziewanie to właśnie chciwi, pozbawieni moralności piraci okazują się pełnokrwistymi bohaterami recenzowanego tomu. Są zdolni nie tylko do zniszczenia wroga, ale również do poświęcenia się w imię wyznawanego kodeksu. Nagłą przemianę brutalnych korsarzy oraz zaskakujące zwroty akcji, należy uznać za najmocniejsze akordy, trzymającej w napięciu warstwy fabularnej autora (równie udanej) serii W.E.S.T.

Long John Silver nie zasłużyłby na tak wysoką ocenę, gdyby nie bezbłędne, praktycznie doskonałe ilustracje Mathieu Lauffraya. Każda kreska ma tu swoje logiczne wytłumaczenie, drugi plan wprost hipnotyzuje detalami, twarze poszczególnych postaci oddają ich osobowość, a sceny walki ukazane są w pełen maestrii sposób. Artysta fantastycznie operuje feerią kolorów, niebywale plastycznie oddaje ducha odwiedzanych krain oraz dynamicznie prezentuje siły żywiołów - Guyanacapac śmiało można nazwać zderzeniem wody, ognia, krwi i złota, których w albumie znajdziemy bez liku. Finalizujący wszystkie wątki tom czwarty (jak na wyśmienity ostatni akt przystało) wypełniony został masą zapadających w pamięć kadrów - począwszy od olśniewającej okładki, walki Long Johna z mackowatym tworem, sceną batalistyczną z udziałem Neptuna, a skończywszy na kadrze przedstawiającym ogromną świątynię dzikusów - ilustracja kojarząca się z popisami graficznymi Grzegorza Rosińskiego z pierwszych albumów Thorgala.

Zawadiacki pirat Long John to ikoniczna postać na trwałe związana z postrzeganiem bezlitosnych i chciwych piratów. Xavier Dorison składa mu zasłużony hołd, ukazując przy tym solidny traktat o destrukcyjnych żądzach, a także niezwykle oryginalną, przygodową powieść graficzną.

Bez wątpienia najlepsza z serii w dotychczasowym dorobku wydawnictwa Taurus Media, z którą aż grzech się nie zapoznać. Do abordażu, piraci!




https://kzet.pl/2013/06/long-john-silver-tom-4/

Jakub Wołosowski napisał:


„Victory: we fight to win/
Victory: is ours again/
We are the scourge of the land and sea/
Beastly pirates are we…”.
To słowa piosenki, które utkwiły mi głęboko w głowie. Pochodzą z czasów dzieciństwa i programu „Morze”, emitowanego przez Telewizję Polską. O czym był sam program, nie pamiętam. Doskonale jednak przypominam sobie scenę z jego czołówki: dwa walczące ze sobą statki. Piraci, ostrzał artyleryjski, abordaż, walki na szpady. Czegóż więcej mógł chcieć mały chłopiec? Seria Long John Silver miała być próbą powrotu do tamtych czasów.

Ostatni tom pirackiej serii

Tak właśnie było z pierwszymi trzema tomami serii. Lektura pochłaniała mnie bez reszty. Wyprawa do tajemniczego miasta, piraci, intrygi. Wyraźne postaci – każda goniąca za swoim celem. No i on – prosto z Wyspy skarbów Roberta Louisa Stevensona. Long John Silver – kuternoga, herszt bandy, najtwardszy pirat, jakiego można spotkać. Czwarty tom przygód tytułowego bohatera to ostatnia ich część. Bohaterowie z Long Johnem na czele docierają w końcu do Guayanacapac. Znajdują tam ogromną piramidę, zapewne postawioną przez Majów bądź Azteków. Oczywiście mamy też tabuny wściekłych tubylców. W komiksie dochodzi również do długo wyczekiwanego spotkania Lady Vivian Hastings z mężem Byronem.

To właśnie podczas tych paru chwil zostaje wyjawiony prawdziwy cel całej wyprawy. I szczerze mówiąc… wcale mi się to nie podobało. Po ostatnim tomie oczekiwałem przede wszystkim wielkiej rozróby i finałowego pojedynku na szpady pomiędzy głównymi adwersarzami. Owszem – w komiksie dochodzi do bitwy plemienia indiańskiego z załogą pirackiego statku, ale jest to wątek poboczny. W głównym mamy kapłanów, przepowiednie, koniec świata, budzenie starych bóstw. Słowem – wątki nadnaturalne. Nie wiem, czy to wpływ oczekiwania na wydarzenia, które pół roku miały zmienić nasz świat nie do poznania i zniszczyć coś, co tak dumnie nazywamy cywilizacją, ale ja mam już dość tej mody na koniec świata. I z pewnością nie spodziewałem się tego w komiksie o piratach.

Dziwny zwrot akcji

Być może mam skrzywioną percepcję, bowiem jestem bardzo wyczulony na takie „klimaty”. Poza tym „magicznym” zgrzytem komiks czyta się szybko i sprawnie. Kilka scen jest bardzo wymownych. Na przykład finał spotkania Byrona Hastingsa z małżonką czy też ostatnia scena i decyzja Long Johna, która jasno pokazuje, jakie są motywy działania prawdziwego pirata. To chwile, które trochę ratują scenariuszową, moim zdaniem, wpadkę.

Inna sprawa to rysunki. Zarówno Guayanacapac, jak i poprzednie trzy tomy serii, to uczta dla oka. A deserem jest właśnie część czwarta. Amazońska dżungla w wykonaniu Mathieu Lauffraya wygląda niesamowicie. Kolorystyka oraz miękka kreska idealnie oddają jej klimat. Dwustronna plansza z piramidą mogłaby śmiało zdobić niejedną galerię. Podobnie rzecz ma się z postaciami. Rysownik bardzo dobrze oddaje ich mimikę – mamy groźnych piratów, hordy szalonych kapłanów, Indian i piękną Vivian. Nie gorzej jest ze scenami batalistycznymi. Dynamika, akcja, sceny abordażu i walki na szpady – na to wszystko patrzy się z zapartym tchem.

Średnio udane zwieńczenie serii

Ciężko mi jednoznacznie ocenić czwarty i ostatni tom serii Long John Silver. Na pewno na tle swoich trzech poprzedników wypada najsłabiej. A fakt, że stanowi finał historii, tylko potęguje to wrażenie i rzuca się cieniem na pozostałe części. Z pewnością nie jest to koniec udany. Nadnaturalne wątki są tu wplecione na siłę, jakby w zgodzie z obowiązującymi trendami – wszak komiks miał premierę w 2013 r. Za mało mi „pirackości”, nie czuję w tym tomie klimatu Wyspy skarbów. Po skończonej lekturze Guayanacapac miałem zaśpiewać sobie „Fifteen men on a dead man’s chest – Yo, ho, ho, and a bottle of rum…”. Niestety tego hiciora będę musiał odłożyć na jakąś inną okazję.

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Dawid Kukła


_________________
Pozdrawiam
Karol
____________________