Nadeszła wiekopomna chwila - rozpoczynam pierwszą relację, mam nadzieję że doprowadzę ją do końca.
Jak wskazuje tytuł będzie to Santa Maria w skali 1:72 metodą kartonowo-fornirową.
Model buduję na podstawie powiększonej wycinanki Shipyardu.
Dysponując ploterem laserowym miałem o tyle łatwiej że odtworzyłem strukturę wręg w CAD-ie i wyciąłem w kartonie 1,5mm, więc ze spasowaniem nie było żadnego problemu.
Od razu wkleiłem pokład ładowni i ściany - drzwi to moja radosna twórczość. W tym przypadku trochę oszukiwałem - i pokład i ściany ładowni są wygrawerowane i wycięte laserem. Pokłady też tak wykonam - jedynie "trenails" zrobię igłą - to już mam przećwiczone na poprzednich projektach.
Między wręgi wkleiłem klocki świerkowe. Poprzednie modele próbowałem wypełniać pianką i szpachlą ale nie byłem zadowolony - pianka była dosyć miękka - nawet po szpachli (używałem akrylowej) a i sam kadłub nie był zbyt sztywny.
Korzystając z okazji przykleiłem pokład główny.
Do dociśnięcia pokładu użyłem pociętych taśm elastycznych do ćwiczeń - bardzo fajnie się sprawdza - pociąłem na paski 3cm, dzięki temu uzyskałem ładny równomierny docisk (przy gumkach recepturach albo się wcinało w karton albo trzeba było kombinować z podkładkami) - taśma fajnie się dopasowuje i dociska.
Wszystkie klocki wklejone - teraz "tylko" oszlifować. Sztywność kadłuba taka że można popaść w kompleksy .
c.d.n.
Santa Maria 1:72
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 10 paź 2021, 12:34
Re: Santa Maria 1:72
Witam,
Niestety ze względów zawodowych nie byłow tym tygodniu za wiele czasu żeby posiedzieć nad modelem.
Udało mi się oszlifować kadłub i poszpachlować gdzie trzeba. Było trochę zabawy ze szlifowaniem i tak wstępnie kształowałem wklejki żeby nie było tyle zdzierania materiału - próbowałem na szlifierce talerzowej ale najlepiej szło na "czołgu". Czołgiem ładnie zbiera i zostawia równą linię - niestety nie radzi sobie z wklęsłościami - tam ratowałem się multiszlifierką tą niestety bardzo łatwo przedobrzyć i zrobić zagłębienie - miałem z tego tytułu trochę szlifowania.
mam nadzieję że w końcu zacznę pokłady
Pozdrawiam
Wojtek
Niestety ze względów zawodowych nie byłow tym tygodniu za wiele czasu żeby posiedzieć nad modelem.
Udało mi się oszlifować kadłub i poszpachlować gdzie trzeba. Było trochę zabawy ze szlifowaniem i tak wstępnie kształowałem wklejki żeby nie było tyle zdzierania materiału - próbowałem na szlifierce talerzowej ale najlepiej szło na "czołgu". Czołgiem ładnie zbiera i zostawia równą linię - niestety nie radzi sobie z wklęsłościami - tam ratowałem się multiszlifierką tą niestety bardzo łatwo przedobrzyć i zrobić zagłębienie - miałem z tego tytułu trochę szlifowania.
mam nadzieję że w końcu zacznę pokłady
Pozdrawiam
Wojtek
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 10 paź 2021, 12:34
Re: Santa Maria 1:72
Witam,
Pracę się posuwają, największy problem mam z systematycznym robieniem zdjęć i wrzucaniem na forum. Jak już siądę zgrać zdjęcia po kilku dodanych elementach okazuje się, że albo zdjęcia z poszczególnych etapów są niewyraźnie albo w ogóle ich nie ma - nauczka wzięta do serca - staram się robić więcej zdjęć.
Pojawił się główny pokład i burty. Pokład z brzozy (nie wiem fińskiej, karelskiej czy polskiej) burty to grusza. Jednym z założeń tego modelu był jak największy udział lasera - stąd też pokład narysowałem w dwg i wypaliłem jako jedną cześć, trenails robiłem igłą i markerem jak to już było wielokrotnie prezentowane na tym forum. Grawer laserowy ma pewne niedoskonałości które nie zawsze udało mi się pokonać, cóż człowiek cały czas się uczy. Generalnie jestem zadowolony z wyniku. Muszę przyznać że wycinając przy pomocy lasera zauważam o wiele mniej błędów niż przy wycinaniu elementów nożykiem - dotyczy to przede wszystkim samego kadłuba - teraz też zauważyłem że bardzo ładnie zgrały mi burty z pokładem górnym.
Przy okazji zrozumiałem dlaczego ktoś z Was zachwycał się czystością ładowni na której z relacji - zauważyłem że moja po szlifowaniach jest mocno zakurzona.
Stoję przed dylematem w jaki sposób wykonać poszycie zewnętrzne - kusi mnie 2 kolorowe tak jak to jest wykonane w Shipyardzie - w moim przypadku byłaby to grusza + orzech amerykański, boję się jednak nieco jarmarcznego wyglądu (jak to właśnie w Shipyardzie). Ciekawi mnie też czy w tamtych czasach (XV wiek) w ogóle wykonywało się zewnętrzne poszycie z 2 rodzajów drewna. No nic zobaczymy - najwyżej zrobię głosowanie w rodzinie:).
Póki co pozdrawiam
Wojtek
Pracę się posuwają, największy problem mam z systematycznym robieniem zdjęć i wrzucaniem na forum. Jak już siądę zgrać zdjęcia po kilku dodanych elementach okazuje się, że albo zdjęcia z poszczególnych etapów są niewyraźnie albo w ogóle ich nie ma - nauczka wzięta do serca - staram się robić więcej zdjęć.
Pojawił się główny pokład i burty. Pokład z brzozy (nie wiem fińskiej, karelskiej czy polskiej) burty to grusza. Jednym z założeń tego modelu był jak największy udział lasera - stąd też pokład narysowałem w dwg i wypaliłem jako jedną cześć, trenails robiłem igłą i markerem jak to już było wielokrotnie prezentowane na tym forum. Grawer laserowy ma pewne niedoskonałości które nie zawsze udało mi się pokonać, cóż człowiek cały czas się uczy. Generalnie jestem zadowolony z wyniku. Muszę przyznać że wycinając przy pomocy lasera zauważam o wiele mniej błędów niż przy wycinaniu elementów nożykiem - dotyczy to przede wszystkim samego kadłuba - teraz też zauważyłem że bardzo ładnie zgrały mi burty z pokładem górnym.
Przy okazji zrozumiałem dlaczego ktoś z Was zachwycał się czystością ładowni na której z relacji - zauważyłem że moja po szlifowaniach jest mocno zakurzona.
Stoję przed dylematem w jaki sposób wykonać poszycie zewnętrzne - kusi mnie 2 kolorowe tak jak to jest wykonane w Shipyardzie - w moim przypadku byłaby to grusza + orzech amerykański, boję się jednak nieco jarmarcznego wyglądu (jak to właśnie w Shipyardzie). Ciekawi mnie też czy w tamtych czasach (XV wiek) w ogóle wykonywało się zewnętrzne poszycie z 2 rodzajów drewna. No nic zobaczymy - najwyżej zrobię głosowanie w rodzinie:).
Póki co pozdrawiam
Wojtek
- columbus
- Posty: 47
- Rejestracja: 23 sie 2012, 15:42
Re: Santa Maria 1:72
Poszycie było z jednego rodzaju drewna. Jeśli chodzi o część podwodną doradzałbym kolor czarny. Wiele ciekawych uwag o szczegółach konstrukcji, malowania itp. znajdzie Kolega u Pastora. Książka jest dostępna w sieci.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
- Maverick
- Posty: 2
- Rejestracja: 02 sie 2022, 12:35
Re: Santa Maria 1:72
Trzymam kciuki za Ciebie i będę śledził Twoją relację. Sam zamierzam skleić ten model - ale w skali mniejszej 1:96 ;D
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 10 paź 2021, 12:34
Re: Santa Maria 1:72
Cześć,
Budowa i relacja trwają nadal - bardziej budowa niż relacja bo z tą jestem do tyłu.
Wszystkie pokłady wklejone, przy okazji pokładu dziobowego (jest na to jakaś specjalna nazwa?) nauczyłem się że trzeba splanować burty. Wyrównam to przy pokryciu burt - tyle że pewnie wznios mam 1-2 stopnie wyższy.
Bardzo starał się zachować symetrię pokładów i nawet mi się to udało. Dodatkowo zaszpachlowałem wszystko z zewnątrz i przy okazji nauczyłem się że szpachla szpachli nie równa.
Niby obie do drewna - szpachle akrylowe ale okazało się, że jedna (biała) ma dużo grubsze ziarno. Później znalazłem jakiś starą szpachlę z dawnych czasów i po rozcieńczeniu wodą okazało się że jest idealna - szlifuje się świetnie i na gładko.
Kolejna nauczka to uważać na to za co się chwyta - na ostatnim zdjęciu puściło mi klejenie burty na górnym pokładzie.
Kolejnym krokiem będzie poszycie zewnętrzne - już się nie mogę doczekać.
Pozdrawiam
Wojtek
PS. Maverick - próbowałem robić ten sam model w 1:96. W przypadku poszycia fornirem ekstremalnie trudne - jedna planka ma niecałe 2mm - ciężko tym operować.
Budowa i relacja trwają nadal - bardziej budowa niż relacja bo z tą jestem do tyłu.
Wszystkie pokłady wklejone, przy okazji pokładu dziobowego (jest na to jakaś specjalna nazwa?) nauczyłem się że trzeba splanować burty. Wyrównam to przy pokryciu burt - tyle że pewnie wznios mam 1-2 stopnie wyższy.
Bardzo starał się zachować symetrię pokładów i nawet mi się to udało. Dodatkowo zaszpachlowałem wszystko z zewnątrz i przy okazji nauczyłem się że szpachla szpachli nie równa.
Niby obie do drewna - szpachle akrylowe ale okazało się, że jedna (biała) ma dużo grubsze ziarno. Później znalazłem jakiś starą szpachlę z dawnych czasów i po rozcieńczeniu wodą okazało się że jest idealna - szlifuje się świetnie i na gładko.
Kolejna nauczka to uważać na to za co się chwyta - na ostatnim zdjęciu puściło mi klejenie burty na górnym pokładzie.
Kolejnym krokiem będzie poszycie zewnętrzne - już się nie mogę doczekać.
Pozdrawiam
Wojtek
PS. Maverick - próbowałem robić ten sam model w 1:96. W przypadku poszycia fornirem ekstremalnie trudne - jedna planka ma niecałe 2mm - ciężko tym operować.
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 10 paź 2021, 12:34
Re: Santa Maria 1:72
Cześć,
Budowa nie stanęła, posuwa się do przodu - tylko nigdy nie mogę się zebrać żeby siąść i wrzucić zdjęcia - no i samych zdjęć robię mniej niż bym chciał.
Poszycie zewnętrzne rozpoczęte. Rufa jako jeden element z wypalonymi plankami - następnym razem zrobię pojedynczymi na burtach wyszło zdecydowanie lepiej. Zdecydowałem się na wykonanie SM w 2 kolorach - zgodnie z radą Columbusa wybarwiam planki na "teak".
Podejrzewam że są różne szkoły - ja postanowiłem barwić planki przed przyklejeniem - obawiałem się malowania bejcą która jest z natury głęboko penetrująca, znalazłem bejcę nitro która nie ogranicza przyczepności (jak bejce olejne) i jednocześnie mocno penetruję - zakładam bowiem że po przyklejeniu i tak trzeba będzie przeszlifować i lekko poprawić kolor. Sprawdziłem też by olejowanie nie spowoduje rozmazanie bejcy - nawet nie. Oczywiście kilka planek mi się połamało w trakcie szlifowania czy doginania - musiałem wycinać nowe.
Póki co jestem bardzo zadowolony i pełen zapału do dalszej budowy.
Pozdrawiam
Wojtek
Budowa nie stanęła, posuwa się do przodu - tylko nigdy nie mogę się zebrać żeby siąść i wrzucić zdjęcia - no i samych zdjęć robię mniej niż bym chciał.
Poszycie zewnętrzne rozpoczęte. Rufa jako jeden element z wypalonymi plankami - następnym razem zrobię pojedynczymi na burtach wyszło zdecydowanie lepiej. Zdecydowałem się na wykonanie SM w 2 kolorach - zgodnie z radą Columbusa wybarwiam planki na "teak".
Podejrzewam że są różne szkoły - ja postanowiłem barwić planki przed przyklejeniem - obawiałem się malowania bejcą która jest z natury głęboko penetrująca, znalazłem bejcę nitro która nie ogranicza przyczepności (jak bejce olejne) i jednocześnie mocno penetruję - zakładam bowiem że po przyklejeniu i tak trzeba będzie przeszlifować i lekko poprawić kolor. Sprawdziłem też by olejowanie nie spowoduje rozmazanie bejcy - nawet nie. Oczywiście kilka planek mi się połamało w trakcie szlifowania czy doginania - musiałem wycinać nowe.
Póki co jestem bardzo zadowolony i pełen zapału do dalszej budowy.
Pozdrawiam
Wojtek
- Kaper
- Posty: 19
- Rejestracja: 25 sie 2020, 13:31
- Lokalizacja: {"name":"Polska Krak\u00f3w","desc":"","lat":"","lng":""}
Re: Santa Maria 1:72
Już któryś raz słyszę o tej książce ale nie mogę znaleźć info o jaką chodzi dokładnie ?
W internecie pod hasłem książka i pastor pojawia się jako jedna z pierwszych "Wielka księga cipek" i myślę że to nie o tą chodzi a jedyna książka o żaglowcach z podobnym nazwiskiem to o holenderskich okrętach XVII wieku Anny Pastorek ...
Dlatego mogę prosić o więcej informacji jakiej książki szukać ?
Ps. Wątek będę śledził bo niedługa wrócę do swojej Niny a po niej pewnie też będę robił Sante Marie
Pozdrawiam Jakub
-------------------------------
W porcie: Dżonka
W stoczni: Koga Elbląska
-------------------------------
W porcie: Dżonka
W stoczni: Koga Elbląska
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 10 paź 2021, 12:34
Re: Santa Maria 1:72
Cześć,
Idę jak burza - klejenia planek ciąg dalszy. Kleję na kleju typu Wikol, a konkretnie Rakoll Express 25 - bardzo fajnie idzie. Na ciepło formuję plankę żelazkiem i wypalarką (niestety mam taką bez regulacji temperatury więc niestety trzeba się pilnować żeby nie przypalić planki), następnie smaruję plankę klejem i na kadłub. Klej bardzo fajny o lekko gęstej konsystencji i krótkim czasie otwartym - nie używałem żadnych docisków po dociśnięciu ręką i przytrzymaniu przez minutę na krawędziach trzymało. Minus kleju taki, że każdą plankę musiałem smarować 2 razy bo zanim doszedłem z klejem do końca to początek już był zbyt przeschnięty. Tak zrobiłem większą część aż do momentu aż trafiłem na szersze planki które zaczęło mi wyginać w łódkę wzdłuż planki (krawędzie szły do góry i nijak nie mogłem nad tym zapanować).
I tak doszedłem do mojego małego przełomu - zacząłem kleić na żelazku.
Rozwiązało mi to kilka problemów.
1. Mniej wymagające formowanie planki - na żelazku i tak dogiąłem przy klejeniu
2. Kleiłem sekcjami po 2-3 wręgi na raz - w ten sposób klej mi nie wysychał jak pisałem poprzednio.
3. Wystarczy dociskać żelazkiem (na najniższej temperaturze) przez 30 sek żeby klej złapał całkowicie - problem wyginania się planek zniknął - dodatkowo dużo lepiej wyglądają łączenia planek.
4. Po 2 plankach zmodyfikowałem sposób i zacząłem klejenie od środka kadłuba - gdzie stosunkowo prosto można przyprasować na dużej długości, następnie doklejałem stopniowo do dziobu i rufy (oczywiście jedną plankę udało mi się złamać). Niestety nie jest idealnie - gdzieniegdzie wyszły mi szczeliny między plankami, gdzie indziej pobrudziłem klejem.
Jak skończę to przeszlifuję wszystko na równo i jeszcze raz pobejcuję mam nadzieję że to ukryje niedoskonałości.
Korzystając z okazji życzę wszystkich Kogowiczom Wesołych Świąt Wielkanocnych (choć w Rzeszowie za oknem bardziej przypomina to Boże Narodzenie).
Pozdrawiam
Wojtek
Idę jak burza - klejenia planek ciąg dalszy. Kleję na kleju typu Wikol, a konkretnie Rakoll Express 25 - bardzo fajnie idzie. Na ciepło formuję plankę żelazkiem i wypalarką (niestety mam taką bez regulacji temperatury więc niestety trzeba się pilnować żeby nie przypalić planki), następnie smaruję plankę klejem i na kadłub. Klej bardzo fajny o lekko gęstej konsystencji i krótkim czasie otwartym - nie używałem żadnych docisków po dociśnięciu ręką i przytrzymaniu przez minutę na krawędziach trzymało. Minus kleju taki, że każdą plankę musiałem smarować 2 razy bo zanim doszedłem z klejem do końca to początek już był zbyt przeschnięty. Tak zrobiłem większą część aż do momentu aż trafiłem na szersze planki które zaczęło mi wyginać w łódkę wzdłuż planki (krawędzie szły do góry i nijak nie mogłem nad tym zapanować).
I tak doszedłem do mojego małego przełomu - zacząłem kleić na żelazku.
Rozwiązało mi to kilka problemów.
1. Mniej wymagające formowanie planki - na żelazku i tak dogiąłem przy klejeniu
2. Kleiłem sekcjami po 2-3 wręgi na raz - w ten sposób klej mi nie wysychał jak pisałem poprzednio.
3. Wystarczy dociskać żelazkiem (na najniższej temperaturze) przez 30 sek żeby klej złapał całkowicie - problem wyginania się planek zniknął - dodatkowo dużo lepiej wyglądają łączenia planek.
4. Po 2 plankach zmodyfikowałem sposób i zacząłem klejenie od środka kadłuba - gdzie stosunkowo prosto można przyprasować na dużej długości, następnie doklejałem stopniowo do dziobu i rufy (oczywiście jedną plankę udało mi się złamać). Niestety nie jest idealnie - gdzieniegdzie wyszły mi szczeliny między plankami, gdzie indziej pobrudziłem klejem.
Jak skończę to przeszlifuję wszystko na równo i jeszcze raz pobejcuję mam nadzieję że to ukryje niedoskonałości.
Korzystając z okazji życzę wszystkich Kogowiczom Wesołych Świąt Wielkanocnych (choć w Rzeszowie za oknem bardziej przypomina to Boże Narodzenie).
Pozdrawiam
Wojtek