ODYSEUSZ napisał:
Nareszcie koniec zapychania dziurek,które nie tak dawno wierciłem.Straty własne-2 wiertła.
Aż trudno uwierzyć,ale do zatkania wszystkich dziurek poszło prawie 10m drutu!!!
Teraz przymiarka do górnego pokładu.Na razie sklejka namoczona i formuja się do krzywizny pokładu.
Z później znowu przyklejanie listewek,produkcja i zatykanie dziurek.Moja żona twierdzi,że jestem nieźle szurnięty,żeby najpierw wiercić a później zatykać wywiercone dziury-może i ma rację.
Możliwe również,że połowa roboty może pójśc na marne.Jeśli dojrzeję do pomysłu wykonania pokładów działowych,których nie ma w planach zestawowych,połowa pokładu będzie zakryta i robota pójdzie na marne.Ale przynajmniej nabrałem trochę wprawy i później będzie mi szło szybciej.
Czy jestes pewien, ze na oryginalnej jednostce, ktora modelujesz, deski pokladowe przybijano metalowymi gwozdziami, ktorych lby potem byly widoczne na powierzchni?
O ile ja wiem, jesli deski pokladowe byly przybijane gwozdziami, to wbijano je odrobinke glebiej niz powierzchnia desek aby potem na nie wbic drewniane czopy do powierzchni pokladu, tak aby zakryc nimi metalowe lby od gwozdzi. Robiono to z dwoch powodow:
-aby zapobiec rdzewieniu ich, wystawionych na ciagle dzialanie tam wody i wilgoci
-aby nie dopuscic do skaleczenia stop majtkow (czesto oni biegali po pokladzie boso) przez wystajace metalowe lby od gwozdzi.
Mozna z duza doza autentycznego wygladu, imitowac na pokladzie modelu te drewniane czopy poprzez wyciskanie w deskach pokladowych malenkich koleczek za pomoca zaostrzonego Dremelem przycietego na plasko konca odpowiedniej do skali modelu, igly lekarskiej. A przy tym, jest wtedy znacznie mniej pracy.
Jesli chodzi o poszycie burtowe, sprawa przedstawiala sie nieco inaczej.
Do pewnego czasu (~ polowa XVIII wieku), stosowano przewaznie bolce drewniane, zwane w zargonie anglosaskim
treenails, albo
trunnels, potem zaczeto stopniowo stosowac gwozdzie metalowe, najpierw miedziane, potem zelazne. Pojawil sie w zwiazku z tym problem korozji, ktora probowano zwalczac za pomoca miedziowania kadlubow, przybijajac na burty ponizej linii wodnej prostokatne blachy miedziane na podlozony pod nie specjalny impregnowany papier. To takze mialo zapobiegac gniciu drewna oraz osadzaniu sie na nim tzw. barnacles - slimakow czy malzy morskich, ktore wybitnie dodawaly kadlubowi wagi a takze psuly wlasciwosci oplywowe kadluba, zmniejszajac tym samym wlasciwosci zeglugowe calej jednostki.
Te praktyki sprawdzaly sie tylko czesciowo - nadal problem gnicia drewnianych kadlubow, pasozytow
Toredo Navalis toczacych drewno, czy barnacles przesladowal szkutnikow, choc moze w nieco zmniejszonej intensywnosci. Dopiero kadluby calkowicie metalowe, z uzyciem elektrolizy jako metody antykorozyjnej, rozwiazalo ten problem.
A'propos, na burtach lby od zelaznych gwozdzi nie probowano przykrywac drewnianymi czopami (bungs), w przeciwienstwie do pokladow.
To moje trzy grosze na temat. :)