Pół soboty poświęciłem na ponowne studiowanie olinowania ruchomego lizeli. Starałem się przy tym wyobrazić sobie w jaki sposób żagle te były stawiane i zrzucane. I oto do jakich wniosków doszedłem. Dla zilustrowania opisu zamieszczam schemat olinowania z
Anatomy of the ship, a w opisie posiłkował się będę terminologią angielską nie będąc w 100% pewien polskiego nazewnictwa.
1. To, że stawianie ich było to cholernie trudne i czasochłonne to oczywista oczywistość.
2. Lizele musiały być stawiane (wciągane na górę) razem z rejkami (na żadnym z planów nie widać lin: „footropes” biegnących wzdłuż dodatkowych rejek, po których załoga mogłaby się przemieszczać w czasie stawiania lizeli). I tu pierwszy problem: to jak przymocowany do rejki żagiel wciągano na górę (zapewne posiłkując się odpowiednimi taliami) jestem sobie w stanie wyobrazić. Ale w jaki sposób cały ten, ważący zapewne kilkadziesiąt kg majdan, przemieszczano wzdłuż mierzącej kilka lub kilkanaście metrów rei, i to przy wiejącym wietrze i na rozfalowanym morzu, doprawdy trudno sobie wyobrazić.
3. Żagiel wraz z rejką podwieszany był na fale (halliard) biegnącym przez blok umocowany na środku wytyku odpowiednio wyższego żagla (na schemacie oznaczony jako „A”), do bloku przy maszcie i w dół.
4. Z kolei kontrafał (downhaul), brasy (brace) i prawdopodobnie szoty (sheet) prowadzone były przez bloki umocowane na noku wytyku („B”) i podobnie jak fał kierowane w stronę masztu.
5. Po zrzuceniu tych żagli wskazane bloki musiały być demontowane – wytyk wsuwany był przecież w obejmy na rei, a umocowane do niego bloki by to uniemożliwiały.
6. W rezultacie, w czasie gdy lizele nie były postawione, większość (wszystkie???) lin do ich obsługi biegła od pokładu do odpowiedniego bloku przy maszcie (ew. przy jednej z głównych rei) i spowrotem na pokład.
7. Przyjmijmy roboczo, logiczne zdawało by się założenie, że podobnie jak ma to miejsce z linami ożaglowania podstawowego, po zdjęciu żagli z rei (klar portowy), liny pozostają w swoich blokach. Lin obsługujących lizele jest, z grubsza licząc, dobrze ponad 20 na każdym maszcie. A ponieważ oba końce mocowane są na pokładzie, to efektywnie wzdłuż masztów biec ich będzie ponad 40!!! Maszty wprawdzie cienkie nie są, ale spod takiej ilości (a trzeba również pamiętać o linach obsługujących pozostałe żagle) byłyby co najmniej słabo widoczne.
8. Biorąc dodatkowo pod uwagę mało ciekawy przebieg tych lin (tylko góra-dół – od pokładu, do bloku na maszcie i z powrotem na pokład) jestem skłonny całkowicie zrezygnować z umieszczenia na modelu olinowania ruchomego lizeli.
Ponieważ powyższy wywód jest wyłącznie zdroworozsądkowy (nie mam ani żeglarskiego doświadczenia z dużych jednostek ani stosownej wiedzy teoretycznej – stąd np. kłopoty z prawidłowym nazewnictwem), jestem bardzo ciekawy zdania szanownych kolegów: doświadczonych modelarzy, praktyków lub/i teoretyków sztuki żeglarskiej.
Pozdrawiam
Marek Kasprzak