No i zrobiłem jak powiedziałem wcześniej: Otworzyłem okno i dalej już wiecie, co się stało.
Rozpocząłem poważne rozmowy z szefową stoczni w sprawie kredytu na zakupy uzbrojenia i bez silnego wsparcia mego czeladnika guzik by z tego wyszło.
Nasz sklepik uwinął się migiem i mam swoje karonady.
Nie jest to ideał, ale, moje to nawet nie mogłyby spokojnie sobie przy nich poleżeć, zresztą leżą sobie gdzieś tam w pewnej odległości od moich okien:P
Trochę lutowania, piłowania i mam swe karonady gotowe.
Teraz pora na lawety. Wszystko mam prawie z gruszki, więc tak dla próby postanowiłem lawety zrobić z jabłoni. O mówię wam, jakie to cholerstwo twarde, chyba nawet twardsze od gruszki, ale fajnie się obrabia.
Poszło dość szybko i jestem dumny z samego siebie ;), nawet szefowa zadowolona i umorzyła odsetki od kredytu a nawet zafundowała zupkę chmielową, tylko tak coś mało... :unsure:
Próbny montaż i pierwsza przymiarka
No chyba dość dobrze???... i jak się poczerni to będzie fajnie wyglądało.
Wieczorkiem będzie narada produkcyjna w sprawie czernienia, bo załoga się podzieliła.
Jedni za czernieniem a drudzy nie.
Paru kolegów pytało o materiały, czyli gruszkę i inne drewienka. Prawie wszystko mam z naszego sklepiku, mają chłopaki taka opcję „ Listwy na zamówienie”.
Mam trochę własnego materiału, ale musi jeszcze poleżeć, bo mokre jak diabli.
Ten sklepik to naprawdę dobry pomysł i temu co to wymyślił stawiam piwko przy najbliższym spotkaniu, no niech tam nawet dwa