Ten model to jakiś porąbany!
Nie dosyć, że pokład jakiś taki inny to i nadburcie też takie jakieś inne niż w innych modelach, jakie robiłem do tej pory.
Kurcze same problemy! Ale widziały gały, za co się brały. Chodziłem, kombinowałem i nic, nawet rozjaśnienie umysłu za pomocą herbatki czy zupki chmielowej nie pomagało!
Normalnie pustka we łbie. Pomocnik też głąba rżnie, że niby nie wie, o co chodzi.
Wpadł sąsiad z wyciągiem ze śliwek, bo też ma jakieś problemy z sensownym myśleniem i tak się razem pocieszaliśmy i w pewnym momencie mnie olśniło a i sąsiad jakiś taki jakby inaczej zaczął gadać , więc wyciąg ze śliwek dokończyliśmy ( tak na wszelki wypadek, co by aromat śliwek nie uciekł)
I ja do roboty, ale najpierw sąsiada musiałem odprowadzić, bo coś mu się w nogi stało.
Postanowiłem zrobić sobie przyrządzik – rusztowanie, ale po kolei.
Najpierw szablon z brystolu
Teraz przyrząd ze sklepiki i dopasowywanie do szablonu, pasuje jakby stąd było!
Te kołeczki to takie stabilizatory, co by nie latało wszystko jak jeden taki po pustym sklepie
Teraz wpasowywanie do pokładu
No pasuje wszystko jak by ulał. Teraz nie pozostaje nic innego jak kleić nadburcie do kupy, ale ostrożnie, co by do rusztowania się nie przykleiło
I tak listewka po listewce robię moją falszburtę ( tak chyba to się nazywa)
Muszę zakończyć robotę na dziś bo coś mi się z oczami dzieje, tak jakby dwa kadłuby były czy cuś , a i pomocnik cos marudny się robi;)