Witam wszystkich!
Teraz wreszcie to i ja mogę wypowiedzieć się na temat poszywania zakładkowego.
W sumie to nie poszywa się tak źle znowu jakby się wydawało.
Tak wygląda model po położeniu po dwóch planek na każdej burcie. Już teraz wydaje mi się, że planki mogłyby mieć raczej 2 mm grubości niż 1 mm, ale wtedy, w skali 1:36 musiałyby mieć ponad 7 cm grubości, dlatego też przy milimetrze zostałem. Najtrudniej było położyć pierwsze planki, paradoksalnie przez rabet który miał poszywanie ułatwiać. Gdybym najpierw poszył, a potem dołożył kil i stewy nie musiałbym się bawić w tak dokładne co do milimetra wymierzanie długości planek. Ale teraz przynajmniej mam dobre punkty zaczepienia przy poszywaniu.
Tak to wyglądało po dwóch plankach:
A teraz chciałem pokazać krok po kroku etapy poszywania. Nie wiem czy robię je dobrze, wiele rzeczy robię na czuja, z powodu braku doświadczenia, ale mam nadzieję że komuś się przydadzą te informacje:
A więc po pierwsze:
Naklejam taśmę malarską, bacząc aby dochodziła do ostatniej planki w środku jej długości. Staram się taśmę kleić jak najbardziej prosto, tak jakby układała się listewka.
Po drugie:
Za pomocą cyrkla rysuję na taśmie kształt ostatniej planki. Dzięki temu będę wiedział do jakiego łuku wygiąć/wyciąć plankę mocowaną, aby wszystko ładnie się składało.
Po trzecie:
Taśmę naklejam na twardą powierzchnię! Od tego momentu można stosować dwie drogi - albo wycinamy kształt według musterka z taśmy malarskiej, albo za pomocą żelazka wyginamy mokrą listewkę do oczekiwanego kształtu. Tu muszę powiedzieć, że po przebojach z dżonką jestem fanem wyginania na mokro, poza tym nie marnuje się aż tyle materiału jak przy wycinaniu według kształtu.
Po czwarte:
Gdy już uzyskaliśmy kształt oczekiwany z jednej strony odrysowujemy po przymierzeniu planki do kadłuba położenie każdej wręgi. Pomoże nam to w odłożeniu poszczególnych szerokości planki według wręg. Tu należy pamiętać (w moim przypadku tak jest) że pierwsze dwie planki sięgają tylko 8 wręg, 4 następne z kolei 10 wręg, reszta już 12 wręg - ma to znaczenie przy dzieleniu całej długości wręgi przez ilość planek. Dosyć karkołomnie opisane, jednakże przecież zrozumiałe chyba - w razie czego rysunki wyjaśniają co i jak.
Po piąte:
Teraz możemy wyciąć dokładnie kształt planki, Ja używam do tego skalpela ze specjalnym ostrzem, ale przy milimetrowej listewce to i pewnie nożyczkami by się dało (chociaż nie wiem czy to by nie byłą czasem jakaś profanacja modelarska...) Docinamy końcówki do kształtu.
Po szóste:
Aby zasymulować przejście z połączenia zakładkowego w stykowe stosuję pewien mały trik, inspirowany obrazkami z relacji budowy Kogi. Otóż poprzednią, już przyklejoną plankę nacinam na końcach. Odcinam paseczki o szerokości około 1 mm a długości około 1 cm. Dzięki temu nowa planka w tych miejscach zacznie schodzić się z poprzednią, aby na wysokości stew połączyć się. Oczywiście całość należy przeszlifować.
Wreszcie po siódme:
No i całość kleimy. Tu kolejna moja uwaga - w jednej z relacji pokazano jakieś amerykańskie specjalne śrubki czy gwoździe wkręcane modelarskie - chyba wypadałoby toto kupić. Pinezki są do bani - kiepsko się trzymają, trzeba pod nie podkładać listewki, coby planek nie pokaleczyły. Ale przecież, kawałek po kawałku idzie dojść do ładu i składu z tym koksem. Należy się tylko upewnić, że przy stewach wywieramy odpowiednio mocny nacisk, coby planki się spasowały.
I to tyle - całość trzeba jeszcze zeszlifować. Póki co jest jak z tym facetem, co to z 50 piętra skoczył. Jak ludzie w oknach poniżej patrzyli jak spada, mówili że póki co nieźle mu idzie. Jak znam życie to pewno ostatnie planki ni cholery nie będą chciały zapasować. Na szczęście to daleko przede mną. Takie poszywanie ma u mnie tempo dwóch planek na 1.5-2 godziny, czyli czas leci mile i przyjemnie.
Co koledzy myślą o tym sposobie?