Czy komuś coś takiego się przytrafiło?
: 18 sty 2021, 20:15
Witam!
Czy komuś z Was przydarzyło się coś takiego? Bo mnie nie raz. Wkurzył mnie ten szajs kupiony w sieciówce niemieckiej. Zazwyczaj rozłamywało się jedno ramię, więc jak się drugi ścisk rozłamał, to dwa ramiona dobre łączyłem z sobą. Ale jak zniszczyłem już którąś z kolei, to mnie zaczynał szlag trafiać. Sprężyny są dość mocne, natomiast tworzywo słabe. Kiedy się jeden ścisk z hukiem ześliznął, to na szczęki nakleiłem papier ścierny. Ścisk już trudniej się ześlizgiwał lub wcale, ale nieostrożnie zdejmując znów strzelił i się rozłamał. Rozłamywał się wówczas, gdy szczęki uderzały się z całą siłą sprężyny. Myślałem, co by tu zrobić, aby temu zapobiec. O czymś, co by zamortyzowało uderzenie. Wpadłem na pomysł, aby spiąć końce rękojeści czymś, co by nie dopuszczało do uderzenia. I do głowy mi przyszła zwykła trytka. Przewlokłem przez istniejące otwory i tak zacisnąłem, aby szczęki się całkiem nie stykały. Jeżeli trzeba coś cienkiego ścisnąć, to zawsze można coś na grubość podłożyć. Trytka zaczęły później wkurzać mnie te ruchome szczęki, które w najbardziej nie odpowiednim momencie się wywracały. Czy ktoś używa ścisków z takimi szczękami? Bo ja nie. Zacząłem się zastanawiać, w jaki sposób ograniczyć to wywracanie Wymyśliłem też najprostszy sposób. Przewierciłem wiertłem 1 mm szczęki na wylot. Od spodu włożyłem szpilki krawieckie. U góry nałożyłem na szpilkę blaszkę z otworem. Blaszkę przykleiłem do stałej szczęki i zagoiłem po bokach, Szpilkę zagoiłem do góry i obciąłem nadmiar. Zachowane jest minimalne wychylenie szczęk, jakie jest przy zamkniętych szczękach w pozycji „0”. I problem zniknął. Na przedstawionych zdjęciach widać szczegóły.
Ciąg dalszy nastąpi.
Następnym razem opiszę jak reanimowałem inny szajs z niemieckiej sieciówki (ściski stolarskie, te z dźwigniami).
Pozdrawiam
„Hadżi”
Czy komuś z Was przydarzyło się coś takiego? Bo mnie nie raz. Wkurzył mnie ten szajs kupiony w sieciówce niemieckiej. Zazwyczaj rozłamywało się jedno ramię, więc jak się drugi ścisk rozłamał, to dwa ramiona dobre łączyłem z sobą. Ale jak zniszczyłem już którąś z kolei, to mnie zaczynał szlag trafiać. Sprężyny są dość mocne, natomiast tworzywo słabe. Kiedy się jeden ścisk z hukiem ześliznął, to na szczęki nakleiłem papier ścierny. Ścisk już trudniej się ześlizgiwał lub wcale, ale nieostrożnie zdejmując znów strzelił i się rozłamał. Rozłamywał się wówczas, gdy szczęki uderzały się z całą siłą sprężyny. Myślałem, co by tu zrobić, aby temu zapobiec. O czymś, co by zamortyzowało uderzenie. Wpadłem na pomysł, aby spiąć końce rękojeści czymś, co by nie dopuszczało do uderzenia. I do głowy mi przyszła zwykła trytka. Przewlokłem przez istniejące otwory i tak zacisnąłem, aby szczęki się całkiem nie stykały. Jeżeli trzeba coś cienkiego ścisnąć, to zawsze można coś na grubość podłożyć. Trytka zaczęły później wkurzać mnie te ruchome szczęki, które w najbardziej nie odpowiednim momencie się wywracały. Czy ktoś używa ścisków z takimi szczękami? Bo ja nie. Zacząłem się zastanawiać, w jaki sposób ograniczyć to wywracanie Wymyśliłem też najprostszy sposób. Przewierciłem wiertłem 1 mm szczęki na wylot. Od spodu włożyłem szpilki krawieckie. U góry nałożyłem na szpilkę blaszkę z otworem. Blaszkę przykleiłem do stałej szczęki i zagoiłem po bokach, Szpilkę zagoiłem do góry i obciąłem nadmiar. Zachowane jest minimalne wychylenie szczęk, jakie jest przy zamkniętych szczękach w pozycji „0”. I problem zniknął. Na przedstawionych zdjęciach widać szczegóły.
Ciąg dalszy nastąpi.
Następnym razem opiszę jak reanimowałem inny szajs z niemieckiej sieciówki (ściski stolarskie, te z dźwigniami).
Pozdrawiam
„Hadżi”