Ząb czasu kontra nasz model
: 16 maja 2006, 18:56
Każdy twórca, swoim dziełem, chciałby dłuuugo cieszyć oko.
Niestety lata lecą i model się zmienia.
To, w jakim stopniu i zakresie, w dużej mierze zależy od zastosowanych materiałów.
Wiadomą sprawą jest, że drewno ciemnieje. W sumie (w tym przypadku) to nawet dobrze (z wyjątkiem pokładu).
Problem pojawia się wówczas, gdy próbowaliśmy jakoś załatać niedoskonałości powierzchni.
Po latach często okazuje się, że te miejsca pozostały jasne.
Aby uniknąć takich wpadek należy tak dobrać metodę barwienia drewna, aby uwzględnić nasz warsztat. Tzn. ktoś, kto nie ma jeszcze wprawy powinien raczej stosować barwione lakiery (np. bejce na bazie lakieru alkidowego). Dopiero kiedy jesteśmy absolutnie pewni "swojej ręki" możemy przesiąść się na preparaty penetrujące (wsiąkające). Mogą to być najróżniejsze bejce spirytusowe, pigmenty, i wiele innych wynalazków (ostatnio bardzo spodobała mi się pasta do obuwia zamszowego - super pod wosk).
Podobnie ma się z olinowaniem.
Z przerażeniem przyglądam się swoim pierwszym dziełom. To, co kiedyś był czarne od "smoły", dziś jest ledwie blado szare. Koszmar. Zastanawiam się, czy w następnym modelu takielunku nie zaimpregnować rozcieńczoną farbą (emalią) o odpowiednim kolorze.
O żaglach już nie wspomnę.
Niestety lata lecą i model się zmienia.
To, w jakim stopniu i zakresie, w dużej mierze zależy od zastosowanych materiałów.
Wiadomą sprawą jest, że drewno ciemnieje. W sumie (w tym przypadku) to nawet dobrze (z wyjątkiem pokładu).
Problem pojawia się wówczas, gdy próbowaliśmy jakoś załatać niedoskonałości powierzchni.
Po latach często okazuje się, że te miejsca pozostały jasne.
Aby uniknąć takich wpadek należy tak dobrać metodę barwienia drewna, aby uwzględnić nasz warsztat. Tzn. ktoś, kto nie ma jeszcze wprawy powinien raczej stosować barwione lakiery (np. bejce na bazie lakieru alkidowego). Dopiero kiedy jesteśmy absolutnie pewni "swojej ręki" możemy przesiąść się na preparaty penetrujące (wsiąkające). Mogą to być najróżniejsze bejce spirytusowe, pigmenty, i wiele innych wynalazków (ostatnio bardzo spodobała mi się pasta do obuwia zamszowego - super pod wosk).
Podobnie ma się z olinowaniem.
Z przerażeniem przyglądam się swoim pierwszym dziełom. To, co kiedyś był czarne od "smoły", dziś jest ledwie blado szare. Koszmar. Zastanawiam się, czy w następnym modelu takielunku nie zaimpregnować rozcieńczoną farbą (emalią) o odpowiednim kolorze.
O żaglach już nie wspomnę.