Do tej pory prace przy marsach były bezproblemowe, a przy fokmaszcie nakląłem się jak szewc. Zaczęło się od wsporników, źle się spasowały i latałem z tą platformą trzy razy wte i wewte (w tę i we w tę). Wreszcie udało mi się wkleić wsporniki, więc przystąpiłem do klejenia obręczy:
Chwila nieuwagi, mocniejsze przyciśnięcie i większość wsporników uległa wyłamaniu

Wcześniej opalałem włochate przewiązy w tarlepach (wyglądało ok, ale okazało się, że dwa się "lekko przepaliły"


- Zanim wziąłem się za opalanie na modelu poćwiczyłem z linkami nad świeczką, ale co innego jest przeciągać dobrze skręconą linkę przez płomień świeczki, a co innego "rozluźnioną" na modelu - skutki widać, a i tak skończyło się lepiej niż innym kolegom. Przy nylonach to będzie jeszcze gorzej, więc warto przed opalaniem rozpatrzyć opcje za i przeciw

W końcu wszystko na swoim miejscu.
To nie wszystkie problemy jakie mnie spotkały. Mam jeszcze na swoim koncie jeden zerwany tarlep (to jeszcze do poprawy) oraz wyłamaną stengę bukszprytu (tym razem puściła "węzłówka" - już wklejone na nowo), o złamanych klapach ambrazur czy oderwanych działach nie wspomnę
